Joker – recenzja

Gdzie obejrzałem?Multikino Kraków

A wydawało się nie tak dawno, że wszelkie filmowe projekty DC Comics są na starcie spisane na straty. Na szczęście wielki sukces „Aquamana” i „Wonder Woman” uratował ten statek przed całkowitym zatonięciem. Z kolei „Joker” w reżyserii Todda Phillipsa dał szansę na rozwój w zupełnie nowym kierunku, dalekim od działań Marvel Studios.

Uwaga! Spojlery!

Dlaczego właśnie Joker?

Joker został gwiazdą filmowego widowiska. Brzmi jak oczywisty wygłup, który ma jedynie przyciągnąć garstkę naiwnych użytkowników internetu. Nie od dziś wiadomo, że w sieci roi się od pustych artykułów, powstałych wyłącznie w celu zwiększenia współczynnika klikalności na stronie.

Lata temu, kiedy 20th Century Fox prężnie funkcjonowało, planowano produkcję filmu z Magneto w roli głównej. Wszelkie plany spełzły na niczym, z czego szczęśliwie zrodziło się „X-Men: Pierwsza klasa”, będące swoją drogą jedną z najlepszych adaptacji komiksów z mutantami Marvela. Skoro nie wyszło w przypadku Magneto ofiary Holokaustu — dlaczego nagle miałoby być inaczej w przypadku niebezpiecznego klauna? Jak się okazuje, nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania.

Nowe podejście do ikonicznej postaci

Co uderza najbardziej to bezwzględność, z jaką przedstawiono postać głównego bohatera. Arthur Fleck, w którego wciela się znakomity Joaquin Phoenix, funkcjonuje na skraju załamania. Przez różne zaburzenia psychiczne, w tym niekontrolowane ataki śmiechu, jest ofiarą ciągłych żartów i aktów przemocy. Każdy kolejny dzień niezmiennie dostarcza mu tylko samych przykrości. Mimo usilnych starań, nie jest w stanie zintegrować się z resztą społeczeństwa.

Nie da się ukryć, że Arthur mocno odstaje od standardowego wizerunku protagonisty. Z jednej strony darzy się go współczuciem, a z drugiej nienawiścią, która z biegiem filmu coraz bardziej narasta. Niełatwo przedstawić wiarygodnie tak niejednoznaczną postać, szczególnie gdy scenariusz jest pod tym względem mocno ograniczony.

Motorem napędowym filmu jest tak na prawdę Joaquin Phoenix. W przeciwieństwie do poprzedników, Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera, Phoenix trzyma na własnych barkach całe widowisko. Swoją grą aktorską zdominował każdą ze scen, niemalże kompletnie maskując toporny charakter przygotowanego skryptu. Od początku do końca świat przedstawiony śledzimy tylko i wyłącznie z jego perspektywy.

Nigdy nie można być do końca pewnym, co do prawdziwości zachodzących zdarzeń. Joker nie jest wiarygodnym narratorem. A skoro nic nie jest do końca pewne, widz ma możliwość dowolnego zinterpretowania przedstawionej historii. Niezależnie, czy jest to zabieg przypadkowo zastosowany, reżyser zasłużył na drobną pochwałę.


Łotr w centrum uwagi

O miejscu akcji za wiele nie można powiedzieć. Gotham City, tak jak w każdej filmowej interpretacji, jest skazane na zagładę. Nikt o zdrowych zmysłach nie przeprowadziłby się do tego przybytku wiecznej niezgody. Pod względem wizualnym miasto nie oferuje za wiele w zamian. Wygląda na to, że ogrom pracy poszedł na dopracowywanie elementów fabularnych i charakterologicznych. Nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań.

Trudno oczekiwać po studium postaci, by nagle nabrało cech wspólnych z kinem przygodowym, przy którym niewątpliwie należy dbać o różnorodność lokalizacji. Patrząc wstecz na burtonowskie filmy z Batmanem, najbardziej zapadło w pamięć gotyckie wyobrażenie Gotham. U Phillipsa nie ma co prawda gargulców na dachach, ale jest za to zachwycający Joaquin Phoenix, który swoją grą pochłania widza bez reszty.

Angażujące tło polityczne

Ciekawe tło stanowią zamieszki społeczne, z czasem prowadzące do rewolucji. Brak satysfakcji, wyzysk, cierpienie i desperacja doprowadziły biedniejszą część obywateli do zachowań wykraczających poza literę prawa. Nie ma siły, by wątek nie budził żadnych skojarzeń z rzeczywistością. Wszelkiego rodzaju protesty czy manifestacje są w końcu na porządku dziennym.

Niby tylko rzecz dziejąca się na drugim planie, ale wciąż nadająca dodatkowego charakteru produkcji. Co nie zmienia faktu, że scenariusz jest topornie napisany. Chwilami ma się wrażenie, jakby widz dostawał łopatą po głowie. Trzeba niestety przyznać, że „Joker” nie należy do najsubtelniejszych w swojej wymowie.

Muzyka adekwatnie dołująca

W filmie o smutnym klaunie wesołych kawałków szkoda nawet szukać. Gdy tylko Arthur popada w większą rozpacz — co dzieje się nagminnie — zaczyna przygrywać w tle iście grobowa nuta. Zasługi należą się Hildur Guðnadóttir — islandzkiej kompozytorce. Jej składanka rozpaczliwych dźwięków pasuje jak ulał do scen, które pozostawiają widza sam na sam z głównym bohaterem.

Nadal trudno zapomnieć moment, kiedy Fleck trafia do toalety po druzgocących wydarzeniach z metra. Taniec rozpaczy w jego wykonaniu przykuwa na długo uwagę. Ilość myśli, jaka tłoczy się w międzyczasie, jest wręcz niezliczona. Jest to zasługą nie tylko wspaniałej gry aktorskiej, ale również osobliwej ścieżki dźwiękowej.

Ktoś tu chyba lubi Scorsese

Nawiązania do twórczości Martina Scorsese biją mocno po oczach. Miejscami aż prosi się o analizę porównawczą z „Taksówkarzem” i „Królem komedii”. Powielono nie tylko model postaci — społecznego wyrzutka — ale również motyw przewodni, jakim jest pogłębiająca się choroba psychiczna. W gruncie rzeczy Arthur Fleck, niczym Travis Bickle oraz Rupert Pupkin, zaczyna stopniowo tracić kontakt z rzeczywistością. Ciekawie się to ogląda, zwłaszcza z kategorią R — dla dorosłych.

Zaczątek nowej mody?

Jakimś cudem udało się dokonać niemożliwego, w dodatku bez udziału Człowieka-Nietoperza. „Joker” to nietypowe dzieło, obudowane dookoła ikonicznej postaci, jednocześnie czerpiące garściami z komiksów, kina i świata realnego. Nic dziwnego, że aktualnie cieszy się tak dużą popularnością, skoro oferuje tak wiele widowni. Oby pojawiło się więcej podobnych projektów w przyszłości. Kto wie, może nawet Magneto dostanie wreszcie swój własny film.


Ocena: 4+/6


  • Tytuł oryginalny: Joker
  • Reżyseria: Todd Phillips
  • Scenariusz: Todd Phillips, Scott Silver
  • Premiera: 31 sierpnia 2019
  • Produkcja: Warner Bros. Pictures, DC Films, Joint Effort, Bron Creative, Village Roadshow Pictures
  • Dystrybucja: Warner Bros. Pictures
One Comment