Batman – recenzja
Gdzie obejrzałem? — Multikino Kraków
Nie musieliśmy za długo czekać na nowe wcielenie filmowego Batmana. Włodarze Warner Bros. przecież nie mogli pozwolić, by tak wartościowa marka poszła na zmarnowanie. Pojawienie się kolejnej wersji na dużym ekranie było tylko i wyłącznie kwestią czasu. Na szczęście jest to powrót triumfalny, gwarantujący wiele korzyści na następne lata.
Uwaga! Lekkie spoilery!
Batman w stylu noir
Mieliśmy wiele różnych wariacji na temat Mrocznego Rycerza. Nie ma chyba drugiej takiej postaci komiksowej, która byłaby tak elastyczna pod względem wizerunkowym. Z łatwością jest wplatany w fabuły typowo superbohaterskie, pełne dreszczyku grozy, jak i owiane ponurą tajemnicą. Nic dziwnego, że to właśnie Batman, nie Superman, stał się głównym reprezentantem DC Comics.
Reżyser Matt Reeves skorzystał z okazji, obierając wygodną dla siebie ścieżkę kreatywną. Udało mu się stworzyć ponure środowisko, żywcem wyjęte z fincherowskiego kryminału noir – „Siedem” ; z seryjnym mordercą łudząco przypominającym w działaniach legendarnego Zodiaka oraz Jigsawa, którego zabójcze pułapki widzieliśmy w przydługawej serii filmów.
Na tym nie jednak poprzestał, bowiem pod względem wizualnym nowe widowisko łudząco przypomina „Łowcę Androidów 2049” – film przesiąknięty klimatem neo-noir. Przechadzając się po ulicach Gotham można nie tylko oberwać mocno w głowę, ale również dostąpić oślepiającego widoku neonowych świateł. Aby tego było mało, wiecznie pada gęsty deszcz na tle wysoko zawieszonych ekranów z ogłupiającymi reklamami.
Nowy „Batman” to dobry miks kultowych filmów kryminalnych, dodatkowo odwołujący się do pierwotnego wizerunku Człowieka-Nietoperza.
Najlepszy detektyw na świecie
Nie zapominajmy, że Bruce Wayne / Batman zadebiutował na łamach „Detective Comics” – magazynu skupiającego się na pulpowych kryminałach. W swoim komiksowym debiucie udaje mu się rozwikłać zagadkę morderstw, obejmujących dobrze sytuowanych obywateli Gotham City. W podobnym klimacie przygotowano najnowszą produkcję, mianowicie elitarni mieszkańcy Gotham – politycy, urzędnicy, gliniarze – są kolejno eliminowani przez tajemniczego Zo… Człowieka-Zagadkę. Aby szybko pochwycić sprawcę, potrzeba nie lada śledczego, a przynajmniej dwóch ekspertów od rozszyfrowywania zagadek. Wtedy na scenę wkracza duet zdeterminowanych detektywów – Batman i porucznik Jim Gordon.
Wspólnie badają miejsca zbrodni, wymieniając się spostrzeżeniami i dowodami. Nigdy przedtem ich współpraca nie przebiegała w taki sposób, jeśli chodzi o filmowe adaptacje. W trylogii Christophera Nolana również działali zespołowo, obmyślając strategię obalenia lokalnych grup mafijnych. Nie była to jednak relacja równie jawna i bliska, jak właśnie w wykonaniu Matta Reevesa. Obserwujemy Batmana i Gordona – analogicznie do Millsa i Somerseta z filmu „Siedem” – przechadzających się swobodnie wzdłuż salonu z zakrwawionym ciałem po środku, co nie umyka uwadze pozostałych funkcjonariuszy. Nie wydaje się, by współpracownicy Gordona byli zbytnio zachwyceni obecnością samozwańczego stróża prawa. Mało zaskakujące, biorąc pod uwagę fikuśny kostium naszego bohatera.
Może i wygląda cudacznie, ale przynajmniej technologia, którą dysponuje, pozwala na znacznie więcej. Dzięki specjalnym soczewkom jest w stanie przeanalizować dosłownie wszystko w zasięgu wzroku – coś do czego zdążyły nas przyzwyczaić gry z serii „Batman: Arkham” oraz współczesne komiksy z Człowiekiem-Nietoperzem. Po co być tylko detektywem, skoro można stać się Batmanem z nowoczesną technologią?
Emo Bruce Wayne
Bruce Wayne (Robert Pattinson) w nowym wydaniu nie należy do najbardziej optymistycznych osób w Gotham. Za każdym razem pojawia się ze srogą miną, niezależnie od rodzaju sytuacji. Na tym etapie kompletnie mu nie zależy na stwarzaniu jakichkolwiek pozorów, tak jak miało to miejsce w „Batman: Początek” Christophera Nolana. Wolałby ścigać złoczyńców całymi dniami w przebraniu nietoperza, niż gdyby miałby za dnia funkcjonować jako playboy / milioner / spadkobierca wielkiej fortuny.
W swojej szalonej krucjacie kieruje się chęcią zemsty, powoli zapominając, że są przecież jeszcze inne wartości, dla których warto wstawać z łóżka każdego dnia. Nie zamyka się jednak do końca w swojej grubej skorupie. Obserwujemy, jak ze zgorzkniałego mściciela przeobraża się w bohatera, dla którego priorytetem nie jest już tylko zaspokajanie własnych morderczych potrzeb, a ratowanie ludzkiego życia.
Na początku mamy przed sobą obraz młodego buntownika, maniakalnie szarpiącego się z otaczającą rzeczywistością. Konkluzja jest tym bardziej satysfakcjonująca, gdyż skłania naszego Mrocznego Rycerza do zmiany motywacji.
Bogata galeria postaci
Batman nie jest jedyną ciekawą postacią. Dobrze partneruje mu Jim Gordon (Jeffrey Wright) – zatwardziały gliniarz w średnim wieku, który nie spocznie póki nie schwyta sprawcy. Trzeba przyznać, że pod względem charakterologicznym nie różni się zbytnio od nolanowskiej wersji Gordona. Jego bliska relacja z zamaskowanym mścicielem dopiero sprawia, że zaczyna nabierać nowego wyrazu.
Pozytywnie zaskoczył Pingwin (Colin Farell) – szef nocnego klubu oraz członek zbrodniczej organizacji Carmine’a Falcone’a. Wreszcie na ekrany kin trafiła wersja, która jest dużo bliższa mafijnym korzeniom postaci. Nadeszła pora, by uświadomić przeciętnemu zjadaczowi chleba, że Tim Barton nie zdefiniował tej postaci.
Z kolei sprzeczne emocje budzi Człowiek-Zagadka (Paul Dano) – seryjny zabójca, komunikujący się za pośrednictwem zagadek i łamigłówek. Nie mamy do czynienia z wiernym odzwierciedleniem komiksowego pierwowzoru. Zamiast szykownego garnituru i melonika, nosi przeciwdeszczową kurtkę i maskę. Niektórzy złośliwie nazwaliby to przypadkiem przesadnej nolanizacji – niepotrzebnego urealnienia i tłumaczenia dosłownie każdego elementu filmu. Problem polega głównie na tym, że reżyser za bardzo zafiksował się na punkcie Zodiaka – tajemniczego mordercy z lat 60. – niemalże kompletnie zapominając o istnieniu materiału źródłowego.
Jedną z kluczowych postaci jest również Selina Kyle (Zoë Kravitz) – uwodzicielska i równie niebezpieczna złodziejka. Niestety, na tle poprzedniczek nowa Kobieta-Kot nie wyróżnia się niczym szczególnym – uwodzi, kradnie, mści się i tyle. Ma się ogólnie poczucie, jakby została wrzucona do filmu dla samej zasady. Nie oferuje nic, czego nie widzieliśmy już w poprzednich produkcjach z Batmanem w roli głównej.
Najbardziej rozczarowująco wypada Alfred Pennyworth – wieloletni pracownik rodziny Wayne’ów. Stanowczo zbyt mało pojawia się na ekranie, by móc cokolwiek sensownego stwierdzić. Jego rola jest dosyć marginalna, przez co trudno wyłapać w pełni jego motywację.
Co dalej?
Wygląda na to, że film osiągnął spodziewany sukces. Nic tylko wypatrywać kontynuacji, oby z Mattem Reevesem ponownie na stołku reżyserskim. Czuć, że rozumie postać Batmana. Byłoby szkoda, gdyby jednak nie było mu dane opowiedzieć kolejnych historii ze świata mrocznego Gotham City. Ponoć trwają właśnie prace nad serialowymi spin-offami, więc bądźmy dobrej myśli.
Ocena: 5/6
- Tytuł oryginalny: The Batman
- Reżyseria: Matt Reeves
- Scenariusz: Matt Reeves, Peter Craig
- Premiera: 4 marca 2022
- Produkcja: DC Films, 6th & Idaho, Dylan Clark Productions
- Dystrybucja: Warner Bros. Pictures