Sześć pięści: sezon 1 – recenzja
Gdzie obejrzałem? — Netflix
Zawrotne sceny akcji, charyzmatyczne postacie, zaskakujące zwroty fabularne. Tego wszystkiego trudno doświadczyć w aktorskim serialu z gigantycznym budżetem. Gdyby tylko wszyscy brali przykład z twórców animacji. Za pomocą ruchomej kreski są w stanie zrealizować każdy scenariusz. Jedyne co ogranicza to wyobraźnia. A tej zdecydowanie nie brakuje artystom odpowiadającym za „Sześć pięści”.
Jackie Chan dla dorosłych
W latach 2000-2005 emitowano w telewizji „Przygody Jackie Chana”. Dzieciaki wprost szalały za kreskówką! Do jednego kotła wrzucono elementy przygodowe, sensacyjne, a co najważniejsze nadnaturalne. Dodatkową zachętę dla widza stanowił animowany Jackie, który wywijał salta i kopniaki, zupełnie tak jak oryginał w „Godzinach Szczytu”. Jeśli chodzi o „Sześć pięści”, wykorzystano podobne składniki. Mamy grupkę młodzików — Jesúsa, Isabelę i Silencio – walczących dzielnie z uzbrojonymi bandziorami i istotami nadnaturalnymi. W walce stosują zarówno wschodnie sztuki walki, jak i środki pseudo-magiczne.
Pierwiastkiem dzielącym obie serie jest kategoria wiekowa. W tym świecie zwykłe na pozór uderzenie piąchą może skończyć się urwaniem głowy, w najlepszym przypadku wodospadem krzepkiej krwi. Trup ściele się tak gęsto, że trudno nie wracać myślami do twórczości pewnego teksańskiego reżysera.
Robert Rodriguez wisi w powietrzu
Akcja serialu ma miejsce w San Simon, fikcyjnym miasteczku na terenie Meksyku, gdzie nie trudno o jakąś zadymę w samo południe. Chwilami ma się nawet wrażenie, jakby twórcy całymi dniami oglądali „Desperado” i „Od zmierzchu do świtu” — kiczowate, ale nadal rozrywkowe dzieła Roberta Rodrigueza. Kiedy już wydaje się, że serial przechodzi w poważniejsze klimaty, widz jest atakowany dantejskimi scenami z udziałem demonów, których powołała do życia czarna magia.
Ton ciągle przeskakuje ze skrajności w skrajność, co jest dodatkowo podkręcane przez dynamiczną i ekspresywną animację. W takich warunkach trudno narzekać na brak ekscytacji!
Wyraziste Kung-Fu
Style walki Kung-Fu odtworzono na tyle naturalnie, na ile było to możliwe. Dużo pomogło zaangażowanie do współpracy profesjonalnego choreografa. Dzięki temu animatorzy mieli na czym bazować, przygotowując sceny walki.
Nadano trójce głównych wojowników unikalne cechy. Widać to nie tylko po ruchach, ale również po samym designie, za który odpowiada Eddie Nuñez — świetny rysownik komiksowy swoją drogą. Aby pomylić ze sobą bohaterów, potrzeba niemałej wady wzroku. Z jednej strony mamy przysadzistego Jesúsa, a z drugiej smukłego Silencio. Całe szczęście, że Nuñez nie silił się na żaden fotorealizm. Modele postaci może i wyglądają nieco kreskówkowo, ale są za to bardzo wyraziste, co ułatwia zaangażowanie się w fabułę.
Wciągające intro
Co to za serial animowany, który nie ma dobrego intra? Na szczęście i w tej kwestii zadbano o najdrobniejsze szczegóły. Z miejsca jesteśmy bombardowani kolorami, zawrotnymi scenami akcji i meksykańskimi rytmami w tle! Poważnie, sekwencja wprowadzająca jest na tyle dobra, że wręcz trudno do niej nie wracać po skończonym sezonie.
Danny Trejo jako wielki zły
Aktorzy głosowi dobrze odegrali swoje role. Nikt zbytnio nie irytował, co już jest bardzo na plus. Może właśnie dlatego na tle reszty obsady, która jakoś szczególnie nie zabłysnęła, tak bardzo wyróżnił się Danny Trejo w roli El Balde — sadystycznego bossa narkotykowego. Nie dość, że postawny z niego chłop, to jeszcze ma mrożący krew w żyłach głos.
Tak pozbawionego skrupułów złoczyńcy nie widuje się za często w filmach czy serialach. Współcześnie twórcy starają się zmiękczyć serca widzów, próbując stworzyć czarny charakter z szansą na odkupienie. Álvaro Rodríguez — główny scenarzysta — najwyraźniej woli klasyczne podejście, więc powołał do życia niszczącego wszystko na swojej drodze potwora.
Udana rozrywka na weekend
Jeżeli macie wolny weekend, warto zaryzykować seans. Serial można znaleźć na Netflixie z polskimi napisami. Każdy odcinek trwa pół godzinki, więc jest duża szansa, że jednego dnia przerobicie cały sezon. Zobaczycie, po obejrzeniu zapragniecie więcej przygód z wojownikami w Meksyku.
Ocena: 5/6
- Tytuł oryginalny: Seis Manos
- Reżyseria: Willis Bulliner
- Scenariusz: Álvaro Rodríguez
- Premiera: 3 października 2019
- Produkcja: VIZ Media, Powerhouse Animation Studios
- Dystrybucja: Netflix